Czy znasz w Polsce takie miejsca, takie domy, gdzie ciągłość tradycji nie została przerwana od kilku pokoleń? Gdzie na każdym kroku widać ślady rodzinnej przeszłości? Zapewne tak. Ale za każdym razem, gdy widzisz przygiętą do ziemi chatę lub stary drewniany dwór wśród równie starych drzew, zastanawiasz się: jakim cudem to przetrwało, kto tu mieszka? Zapraszamy Cię właśnie w takie miejsce - obrośnięte opowieściami o sowie z brzozowej altany, kłobukach i krasnalach, dziadkowej nalewce z wiśni i o tym, jak dziedziczka konia ratowała. Jeśli gotów jesteś podjąć ryzyko, otwórz furtkę - za szarym drewnianym płotem czeka inny świat.
Babcia Renia była pierwszą w Polsce kobietą mistrzem młynarskim i prowadziła ponad 140-letni drewniany młyn wodny. Niestety młyn spłonął w 1994 roku. Wtedy babcia założyła jedną z pierwszych w Polsce agroturystyk i od razu miała mnóstwo gości. Jednak brak inwestycji nie pozwolił na dalszy rozwój gospodarstwa, a nawet doprowadził do pogorszenia stanu zabudowań i ogrodu. W 2010 roku Karol i ja przeprowadziliśmy się do babci, rzucając pracę w Warszawie i zaczęliśmy proces stawiania Brudnic na nogi. Ciągle jesteśmy w trakcie tych prac i pewnie będziemy do końca życia. W tej chwili w gospodarstwie agroturystycznym mamy 5 pokoi z łazienkami i dolne piętro Białego Domu (nazywa się tak od 40 lat i nawet jak będzie czarny to będzie Biały) – dwie sypialnie, salon z aneksem kuchennym i łazienka.
Prowadzimy otwarty, gościnny dom, którego codzienny rytm nawiązuje do tradycji ziemiańskiego majątku. Nasi goście szybko stają się przyjaciółmi, a czasem rodziną. Staramy się sobie wszystkich przedstawiać i utrzymywać atmosferę „wyjazdu do przyjaciół”. Siadamy wspólnie do posiłków. Zawsze są trzy – śniadanie, trzydaniowy obiad (z deserem) i kolacja. Przeważnie na wszystkie posiłki podajemy potrawę na ciepło. Goście mogą też korzystać z ekspresu do kawy i barku z domowymi nalewkami. Nasze posiłki nigdy nie zawierają żadnych sztucznych dodatków, żadnych kostek, glutaminianów, nic takiego. Staramy się jak najwięcej robić sami. Mamy więc dwa duże ogrody warzywne, a w części parku sad drzew i krzewów owocowych. Mamy też własne kury zielononóżki i pszczoły, planujemy króle, perlice i kozy, staramy się zdobywać jak najwięcej produktów lokalnie. Pieczemy własny chleb na wieloletnim zakwasie, mamy swoje przetwory warzywne i owocowe – konfitury, dżemy, soki, kompoty, kiszonki, marynaty. Część tych produktów sprzedajemy w ramach Rolniczego Handlu Detalicznego i raz na tydzień wysyłamy kurierem na całą Polskę. Byliśmy bohaterami programów telewizyjnych, artykułów, a nawet kilku filmów. I jeszcze laureatami wielu nagród kulinarnych i turystycznych.
Pracujemy, rozwijamy się i staramy przywrócić świetność resztce rodzinnego majątku. Przyjedźcie zobaczyć jak nam idzie.